-Wstawaj!- krzyknęła mama z kuchni. Zerwałam się z łóżka, popatrzyłam przerażona na zegar. Uff. Wcześnie. Myślę, że zdążę. Siadam na łóżku patrząc gdzieś w głębię pokoju, bez celu.
-Już idę, czekaj chwilę. -powiedziałam, po czym położyłam się do łózka i zasnęłam. Otwierając oczy zobaczyłam matkę stojącą nade mną i kiwającą z dezaprobatą głową, na której rude loki rozbiegały się na wszystkie strony.
- Już? Nie masz teraz po co wstawać, spóźniłaś się. - bąknęła wychodząc, zamykając dokładnie, bezdźwięcznie drzwi na których wisiał niesforny, rozdarty po bokach plakat Nirvany. Stanęłam na środku pokoju, potem podeszłam na palcach do szafy patrząc tak przez chwilę. Dotknęłam opuszkami palców bawełnianego sweterka, który dostałam na dziesiąte urodziny od ojca. Wyciągnęłam z szafki jeansy, bokserkę i jakiś polar, który mimochodem na siebie narzuciłam idąc do kuchni rzucając piżamę gdzieś w zakamarek łazienki w ogóle nie patrząc gdzie tkaniny polecą. Cóż. Ten dzień chyba miał być dobry. Przekroczyłam próg kuchni , w której rozbrzemiewała piosenka Amy Winehouse. Chwilę potupałam stopą o zielone kafelki, i ruszyłam do stołu, chwytając bułkę z malinowym dżemem od babci, który należał do moich ulubionych.
Przejście.
sobota, 1 czerwca 2013
piątek, 17 maja 2013
Rodział 1
Leżąc w łóżku po ciszy nocnej jeszcze nie śpiąć, wpatrywałam się w sufit z wielkim zainteresowaniem. Ot, tak bez powodu, bo czasem człowiek potrzebuje właśnie takich chwil, jak ja teraz. Żeby mógł zapomnieć o problemach współczesnego świata, o ludziach. Tych wiernych, czy też nie.
Moje powieki zaczęły robić się cięższe, jakby chciały mnie odłączyć od rzeczywistości. Zrzuciłam z siebie satynową kołdrę, nasunęłam na stopy kapcie, które już, już ledwo trzymały się kupy i poszłam do kuchni zaparzyć kawę. Nie lubiłam spać,nienawidziłam. Codzień się od tego chroniłam. Przyzwyczaiłam się do takiego trybu życia, nie śpię prawie wcale. Pośpiesznie wypiłam napój, po czym sięgnęłam po dolewkę, takim też sposobem wypiłam 4 kubki.
Niegdyś zapytano mnie, dlaczego nie śpię. Otusz. Kiedyś, gdy układałam się do snu, już prawie zasypiałam, całe pomieszczenie zaczęło wirować, powstała z tego taka wielka spirala, w której byłam ja, i kolory, które nie otrzymały nazwy. Zasnęłam. Znalazłam się w świecie nieznanym. Pełnym stworzeń, o jakich człowiekowi się nie śniło. Wokół mnie byli ludzie, którzy nie do końca tak wyglądali. Gdy zasypiam moje ciało zaczyna się zmieniać, zmieniać na coś, czego ludzki rozum nie jest w stanie pojąć.
Leżąc w łóżku po ciszy nocnej jeszcze nie śpiąć, wpatrywałam się w sufit z wielkim zainteresowaniem. Ot, tak bez powodu, bo czasem człowiek potrzebuje właśnie takich chwil, jak ja teraz. Żeby mógł zapomnieć o problemach współczesnego świata, o ludziach. Tych wiernych, czy też nie.
Moje powieki zaczęły robić się cięższe, jakby chciały mnie odłączyć od rzeczywistości. Zrzuciłam z siebie satynową kołdrę, nasunęłam na stopy kapcie, które już, już ledwo trzymały się kupy i poszłam do kuchni zaparzyć kawę. Nie lubiłam spać,nienawidziłam. Codzień się od tego chroniłam. Przyzwyczaiłam się do takiego trybu życia, nie śpię prawie wcale. Pośpiesznie wypiłam napój, po czym sięgnęłam po dolewkę, takim też sposobem wypiłam 4 kubki.
Niegdyś zapytano mnie, dlaczego nie śpię. Otusz. Kiedyś, gdy układałam się do snu, już prawie zasypiałam, całe pomieszczenie zaczęło wirować, powstała z tego taka wielka spirala, w której byłam ja, i kolory, które nie otrzymały nazwy. Zasnęłam. Znalazłam się w świecie nieznanym. Pełnym stworzeń, o jakich człowiekowi się nie śniło. Wokół mnie byli ludzie, którzy nie do końca tak wyglądali. Gdy zasypiam moje ciało zaczyna się zmieniać, zmieniać na coś, czego ludzki rozum nie jest w stanie pojąć.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)